sobota, 22 lutego 2014
Rozdział 9
W mojej głowie znów pojawił się ten sam obrazek: mama prosząca o litość,mężczyzna z pistoletem w ręce i jego głośny śmiech.Wiem co się zaraz wydarzy zaciskam ręce w pięści i znów słyszę strzał i mocne szarpnięcie.Otwieram oczy i widzę duże brązowy oczy i uśmiechniętą twarz tego samego mężczyzny. Zastanawiam się czy przypadkiem nie zmieniłam swoich wspomnień.Strasznie boli mnie głowa i nie mogę sobie przypomnieć gdzie jestem. Mężczyzna podnosi pistolet i przykłada do mojej głowy z tym samym uśmiechem. I wszystko do mnie wraca, wiem gdzie jestem i co się stało. Nerwowo zerkam na boki. Nie ma jak uciec bo wcześniej mnie zastrzelą a poza tym maja przewagę. Lou, dwóch mężczyzn i jakaś dziewczyna. Ciekawie się zapowiada.
- Co ty tam kombinujesz Sky ? - odezwał się mężczyzna. I po raz kolejny mnie olśniewa.
- Ty....... - nie mogę w to uwierzyć.
- No cześć mała miło cię znów spotkać. Wyładniałaś i urosłaś od naszego ostatniego spotkania- odzywa się z uśmiechem na twarzy. Muszę się pozbierać. Nie daj mu poznać,że się go boisz Sky.
- Nieźle kombinujesz ale jesteś strasznie nie ostrożna zresztą jak twoja mama wpychasz nos w nie swoje sprawy - i znów do mnie gada - złota rada na przyszłość jak kogoś śledzisz i chcesz go zabić to lepiej sprawdzaj czy sama nie jesteś śledzona.
O czym on do mnie mówi ? Kto mnie śledzi.
- Nie rozumiem o co wam chodzi - odpowiadam.
- Sky przecież wiem,że działaś w naszej branży - i znów ten wkurzający uśmiech - ale jesteś strasznie głupiutka prawda,Any. Odwraca głowa a ja podążam za nim. Kto to jest Any? Moim oczom ukazuje się wysoka i ładna dziewczyna. Ach to jest moja pogrączyni.
- Nie mogłem doczekać się kiedy zaatakujesz. Koniecznie chciałem ujrzeć twoją minę. Nie spodziewałaś się tego mała, głupiutka Sky - i znów ten wkurzający uśmiech i kpina w jego głosie. Ach tak? O jedno mała i głupiutka za duża. Uderzam go z całej siły w twarz tak,że aż upada i natychmiast w staję. Nie mogę uciec ale przynajmniej teraz widzę wszystkich.
- Masz przerąbane - syczy mężczyzna i ociera krew z twarzy.
Uśmiecham się. Teraz nie jestem już głupiutka. Ale nie, moja radość nie trwa długo,bo mężczyzna rzuca się na mnie i przewraca. Krzyczy coś do mnie ale go nie słucham,bo wiem,że mnie zaraz zastrzeli. Chciałabym się pożegnać z dziadkami. Z zamyślenia wyrywa mnie mocny cios w twarz. Ach lepiej się poznęcać niż od razu zabić. Przecież to zawodowcy. I znów straszliwy ból tylko,że tym razem w okolicy klatki piersiowej. Czyjaś noga zawzięci mnie kopie.Trwa to chwilę i nagle ktoś mówi spokojnie:-
- Pat daj już spokój.
Znam ten głos...... Louis
- Masz racje stary - odpowiada mężczyzna - ty to załatwisz - mówi z uśmiechem podając Lou pistolet.
Nerwowo przełykam ślinę z myślą aby to się w końcu skończyło. Louis podchodzi w moją stronę wolnym krokiem, bierze pistolet i przykłada go do mojej głowy. Nie dam mu tej satysfakcji i nie będę płakać. Widzę jego oczy i wiem, że to zrobi. Zamykam moje. Niech to się już skończy. I nagle wszystko się zmienia. Do pokoju wpadają następne cztery osoby. Lou odwraca się oszołomiony. Postanawiam wykorzystać sytuację i padam plackiem za szafką. W ostatniej chwili bo właśnie zaczyna się strzelanina. Leżę cicho pragnąc żyć. Proszę Boga o litość i obiecuję, że rzucę te robotę. Strzały nie ustępują a mój strach stale rośnie. Co tu się dzieję do cholery. Po kilku minutach wszystko cichnie ale nie mam odwagi się wychylać. Jednak po chwili słyszę
- Tim, gdzie Sky ? - oszołomiona rozpoznaję głos Maksa i postanawiam wstać. W tej samej chwili podchodzi do mnie wysoki blond chłopak. Pomaga mi się podnieś. Gdy już wstaję moi oczom ukazuje się zaskakująca scena. Widzę mojego szefa i jeszcze trzech innych mężczyzn z pistoletami wymierzonymi w głowę moich oprawców, którzy stoją przy ścianie. Jeden z nich jest ranny. Zaskakująco mało ofiar. Wszyscy mierzą się wzrokiem,a ja marzę aby zniknąć. Z osłupienia wyrywa mnie rozkazujący ton głosu wuja.
- Sky nic ci nie jest ?
Na potwierdzenie kiwam głową.
- To dobrze - odpowiada z ulgą, a przynajmniej mi się tak wydawało- teraz się zmywamy, a wy się nie ruszajcie - mówi do tamtych.Okej,czyli uciekamy ...............tylko jak? Mamy najwyżej 30 sekund,a z tego co pamiętam najbliższe drzwi są na końcu korytarza. Spojrzałam na Max'sa i nasze oczy się spotkały. Już wiem,że liczy tylko i wyłącznie na szczęście. Zastanawia mnie też czemu ich nie zabije skoro tak mu na tym zależało. W co on się bawi?
- Sky jesteś gotowa?
Na potwierdzenie kiwam głową. Raz się żyje. Dostaje pistolet,mijam tamtych pod ścianą i zaczynam biec ile sił w nogach. Czas ucieka i widzę jak moi towarzysze mnie wymijają. Nie mam siły ale strzały, które padają zza moich pleców dodają mi powera. Szybciej Sky jeszcze tylko metr. Już prawie. Widzę otworzone drzwi i schody w dół. Cały czas ktoś zawzięcie strzela. Już prawie jestem przy drzwiach, gdy nagle czuję przeszywający ból w ramieniu, z zaskoczenia potykam się i nagle ogarnia mnie ciemność.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
I w końcu dodajemy nowy rozdział. Nie wiem czy wam się spodoba i przepraszamy za wszelkie opóźnienia i nie dotrzymane słowa:( jest nam bardzo przykro,że musieliście tyle czekać. Miłego czytania i wiemy,że ten rozdział jest krótki i nie spełnia do końca waszych wymagań ale na nic lepszego nie możecie teraz liczyć :( A i dodałyśmy nowych bohaterów :)
Buziakiii ♥
Goga&Caroo
Subskrybuj:
Posty (Atom)