środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział 6

Kolejne dni były koszmarem.Ciągłe wrażenie,że nie jestem sama.Wiecie to tak jakbym miała anioła....niestety miałam obawy,że nie jest to mój stróż ale mój pogromca. Nie chce się do to tego przyznawać ale rola ofiary mi się nie podoba. Nigdy nie myślałam,że to ja znowu będę myszą. Co gorsza obawiam się,że wpadam w obłęd,że to moja chora wyobraźnia płata mi figle. Co się dzieję? Ignorując komplikację chciałam się czegoś dowiedzieć o Lou dlatego postanowiłam odwiedzić kryjówkę.Wcześniej zasłoniłam okna tak dla pewności i weszłam do mojej oazy.Jak zawsze powitały mnie twarze moich ofiar. Ten ból i cierpienie na ich twarzach...To wszystko co kiedyś czułam ja..
Ciekawe czy moje zdjęcie też wisi na ściance u mojego" stróża"ta myśl przeszła przez moją głowę.Odsuwając ją od siebie,wzięłam dokumenty i zaczęłam czytać:
Louis William Tomlinson lat 21. Miał trudne dzieciństwo. Jego ojczym - prześladowca zginął w tajemniczych okolicznościach. Należy do gangu "Łysego" - jeden z najlepszych w tym fachu. Nie ma bliskich. Jest znany z niezwykłego okrucieństwa. Poszukiwany w Kanadzie. -Cóż za życiorys niczym jakiś Dark. Boże co to za typ?-westchnęłam.-Zazwyczaj trafiały mi się owieczki. A teraz mam dynamit w rękach i lufę przy głowie.Super co tu jeszcze mamy - Stały bywalec klubu nocnego " Piekło"-mimo woli parsknęłam śmiechem oryginalna nazwa pasującą do charakterku. - Ma słabość do kobiet - chyba raczej one do niego-skomentowałam i dalej pogłębiłam się w lekturze.- Cechą charakterystyczną jest wytatuowany gołąb na ramieniu.- i koniec?
-Nic więcej. Jestem wściekła. Tu nic nie ma ! Jakieś głupoty !-Z furią rzuciłam dokumenty na podłogę i z wściekłości zaczęłam kopać krzesło. Dzięki za pomoc. Wszyscy mi pomagacie. Jesteście super nie ma co. Z trudem się opanowałam bo przypomniałam sobie, że dziadkowie są w domu. Postanowiłam się przespać i odreagować. Stres mnie wyniszczy. Postanowiłam w nocy wkroczyć do akcji. 

* Oczami Louisa *
Śledzę Sky od kilku dni ale żadnych ciekawych rzeczy się nie dowiedziałem.Ta jakby nie była tą osobą,ktorą miałem znaleźć.. Wyprowadza mnie to z równowagi dlatego postanowiłem wprowadzić plan B.

* Oczami Sky *
Z trudem otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek. Była już 19:30.Chyba naprawdę sytuacja mnie przerasta. Zeszłam na dół i usłyszałam dzwonek
-Ja otworze!- krzyknęłam do dziadków,którzy oglądali telewizje i podeszłam do drzwi. I po raz kolejny mnie zamurowało.W drzwiach dojrzałam Lou opartego o framugę z rękami w kieszeniach. Czego on do diabła chce tym razem.-pomyślałam z irytacją.
- Czego chcesz ? - zapytałam oschle.
-Ale jesteś miła - odparł z lekkim uśmiechem, który mi się cholernie podobał. Co się ze mną dzieje? Chyba zbzikowałam - Mogę wejść ? Chciałbym porozmawiać. - On chce rozmawiać. Taa a ja jestem królowa Elżbietą. Już miałam zatrzasnąć drzwi ale mnie oświeciło. Przecież mogę być miła i po obserwować go. Odsunęłam się od drzwi i zaprosiłam go do środka.
- Sky kto przyszedł ? - zawołał dziadek z salonu.

-Lou ! - odkrzyknęłam mu
-Jaki Lou?Nie znam żadnego. - zdziwił się.
-John uspokój się - powiedziała babcia.- to przyjaciel Sky,bardzo miły. - poinformowała go.
-Jeśli chcecie coś do jedzenia to idźcie do kuchni i weźcie sobie. -zaczęła.-Sky zadbaj o gościa bo ja oglądam Doktora House'a.
Z głębokim westchnieniem zaprowadziłam go do kuchni ale miałam poważne obawy czy się tym razem nie pozabijamy. Przynajmniej dziadkowie nie będą przeszkadzać bo są uzależnieni od doktorka.
Nalałam nam soku pomarańczowego i zapytałam
- Czego chcesz?-starałam się przybrać jak najmilszy ton głosu.
- Hmmm...-zamyślił się.-Nasza znajomość nie zaczęła się najlepiej dlatego w ramach przeprosin chciałbym cie zabrać na kolacje.-powiedział.-Oczywiście jeśli chcesz.-szybko dodał.
Boże co on nagle taki miły się zrobił ? Zastanawiałam się czy przyjąć jego zaproszenie i doszłam do wniosku,że :
a) ułatwi mi to robotę i nie będę musiała zarywać nocy
b) będę mogła wyjść nie okłamując dziadków
c) może będę się dobrze bawić.
Sama już nie pamiętam kiedy ostatni raz wyszłam z domu tak po prostu ze znajomymi. Oczywiście Lou nie był moim przyjacielem ale miał ładny uśmiech i te lazurowe oczy a i ten tyłeczek. Z rozmyślań wyrwała mnie dłoń Louisa, która położył na mojej. W skutek jego dotyku ogarnęło mnie takie ciepło....
- Myślisz jak mnie spławić? - zaśmiał się. Co oznaczało, że zrobiłam z siebie idiotkę, która myśli o jego tyłku. Boże co ze mną jest nie tak ?-komentowałam swoje poczynania w myślach.
- Nie.- zaprzeczyłam - przyjmuje twoje zaproszenie tylko musisz chwile poczekać.-widząc jeg rozkojarzone spojrzenie,dodałam.-Muszę się przebrać.
Lou pokiwał głową a ja poszłam do swojego pokoju. Dlaczego uśmiecham się na myśl,że idę z nim na kolacje? Jest przystojny ale to mój cel więc się ogarnij Sky.-skarciłam siebie w myślach i otworzyłam szafę.Ubrałam jedną z moich ulubionych sukienek,do czego dobrałam kilka dodatków.Do tego założyłam czarne buty. Związałam włosy i przejechałam usta moim ulubionym błyszczykiem. Miałam już wychodzić ale zapomniałam o broni, którą zawsze ze sobą nosze. Schowałam ja do torebki i zeszłam na dół.Pożegnałam się z dziadkami i wyszliśmy z domu. Przed nami stało czarne Ferrari i nie zdziwiłam się kiedy Louis otworzył przede mną drzwi. Na brak gotówki na pewno nie narzeka...-pomyślałam.Po 10 minutach szybkiej jazdy byliśmy na miejscu. Zamówiliśmy sobie dania : Louis homara i ostrygi a ja sałatkę wegetariańską. Muszę przyznać,że bardzo miło mi się z nim rozmawiało.Lou był taki ciepły, spokojny i delikatny,że nie mogłam uwierzyć,że mógłby zrobić komuś krzywdę. W pewnym momencie w restauracji zrobiło się romantycznie. Przygaszono światła a kapela zagrała piosenkę Celine Dion My Heart Will Go On ,którą nawiasem mówiąc kocham.
- Chcesz zatańczyć ? - zapytał Lou i widząc mój zdziwiony wyraz twarzy,dodał - nie gryzę i całkiem nieźle tańczę.-uśmiechnął się.Chyba widział,że się waham bo chwycił mnie za dłoń i zaprowadził na parkiet. Czując jak mnie obejmuje i kładzie rękę na biodrze przeszedł mnie miły dreszcz. Kołysaliśmy się w rytm piosenki. W jego objęciach czułam się tak bezpiecznie i nie pamiętałam o tym całym burdelu w moim życiu. Louis był ode mnie wyższy i był silny. Może dlatego tak bardzo chciałam,żeby mnie trzymał tak do końca życia? Kurde co się ze mną dzieje? Przecież ja mam go zabić .... ale chyba się zakochałam. Ta myśl mnie przeraziła i dlatego tak gwałtownie wyrwałam się z jego objęć. Spojrzał na mnie zdziwiony i raz jeszcze mnie objął,a ja nie miałam siły mu się oprzeć. Czułam jego ciepły oddech koło ucha. Wtuliłam się w niego i zamarłam.Zamarłam na widok jaki widziałam za jego ramieniem.
W kącie siedział Max i bardzo uważnie mi się przyglądał. Kiedy nawiązaliśmy kontakt wzrokowy wiedziałam,że nie jest zadowolony. Ręką dał mi znać,że mam iść za nim.
-Lou wybacz ale muszę do toalety.-powiedziałam pierwsze co wpadło mi do głowy.
-Czy coś się stało ? - zapytał i uświadomiłam sobie,że na twarzy mam wymalowane niedowierzanie.
-Nic się nie stało. Muszę poprawić makijaż. Wiesz takie tam babskie sprawy - odparłam i z wymuszonym uśmiechem poszłam do toalety. Max stał oparty o umywalkę,a gdy mnie zobaczył od razu warknął.:
- Mam nadzieje Sky,że to co widziałem jest twoim genialnym planem.
Chciałam mu odpowiedzieć ale nie chciał dopuścić mnie do słowa. Był wściekły. Zresztą nie dziwie się ale on mi wcale nie pomagał,a teraz się jeszcze czepia. Pomału działał mi na nerwy ale powstrzymywałam się od krzyku.
- Masz zadanie zapomniałaś ? - kontynuował - masz go z a b i ć.-wysyczał ostanie słowo.-A nie jeść z nim kolacje i obmacywać się w kiczowatych restauracjach.-dokończył wściekły.
- Wiem - odparłam z udawanym spokojem i wzięłam głęboki oddech.- nie musisz mi przypominać i mam jedną małą prośbę nie ucz mnie co mam robić. Najlepiej w ogóle się nie wpierdalaj w nie swoje sprawy Max.-warknęłam i przymrużyłam oczy.
- Niestety muszę bo Elizabeth się skarży i teraz już wiem nawet czemu.-prychnął.
- Haha skarży się ? - powiedziałam przez zaciśnięte zęby - W cale mi nie pomagacie więc nie majcie pretensji. Nigdy cie nie zawiodłam,Max...więc wrzuć na luz.-skończyłam.
- Masz się pospieszyć. Rozumiesz nie chcemy zbyt długo czekać. - Nie chcą czekać haha to może sami się tym zajmijcie pomyślałam ale nie powiedziałam tego.
- Max przyznaj się ona ci się podoba. Ba was coś łączy. Prawda?-powiedziała z przekąsem.
- Chuj ci do tego - zdenerwował się czyli mam racje. Nagle zrobił się agresywny. Nasz zimny i bezlitosny Max się zakochał - Masz wykonać robotę i tyle. Podszedł do drzwi ale zatrzymał się,
odwracając w moją stronę.
- Uwiodłaś go,a teraz to wykorzystaj i nie zapomnij,że chcemy widzieć jak cierpi,umierając z nieszczęśliwej miłości.Zabijesz go z zimną krwią,a wiesz co jest najlepsze?-spytał.-Nagrasz to.- Podał mi kamerę i wyszedł. Cały mój spokój poszedł w las i z wściekłością zaczęłam kopać drzwi. Cholera łatwo mówić. Mam dość. Czemu moje życie jest jednym wielkim bagnem ? Moja wściekłość znikała z każdym kopniakiem i w końcu osunęłam się na ziemie. I schowałam twarz w dłonie.Spojrzałam na torbę leżącą obok mnie i wyjęłam z niej czarny przedmiot.-Stajesz się moją zmorą przyjacielu.-szepnęłam i dotknęłam spust.Teraz byłam zagubiona jak małe dziecko w centrum handlowym. Zaczęłam drżeć i uspokojenie zajęło mi kilka minut.Schowałam przedmiot z powrotem na miejsce i wyszłam z łazienki. Podeszłam do Louisa i poprosiłam go o odwiezienie do domu. Jechaliśmy w krępującej ciszy. Kiedy podjechaliśmy pod dom wyszłam z samochodu bez słowa prawie biegnąc do drzwi. Nie oglądałam się za siebie wbiegłam na górę i wleciałam do pokoju.Od razu rzuciłam się na łóżko. Zaczęłam szlochać i nie wiem kiedy usnęłam.


* Oczami Louisa *
Ten wieczór był taki miły. Nie wiem co się stało. Czemu nagle wszystko się zepsuło? Odwiozłem ją do domu,a ona po prostu uciekła. Kurwa co jest? A mogło być tak przyjemnie. Co ja pieprze??? Masz ją zabić Lou. ZABIĆ.-zaakcentowałem w głowie ostanie słowo.Chyba się nie zakochałem. Nie. Nie. Nie! Zamienisz jej życie w koszmar. Nie ważne co do niej czujesz. Ale czy ja będę umiał ją zabić ? Czy jestem w stanie to zrobić? Nigdy czegoś takiego nie czułem.Zwykle zabijałem ludzi z rywalizujących gangów...Co ja pierdole! Moją listę ofiar śmiertelnych mógłbym zliczyć na palcach obu dłoni.Ona jest taka niewinna..-szepnąłem do siebie.-Ona jest morderczynią!-krzyknęło moje drugie ja.Po prostu cię rozmiękczyła chłopie. To jest jej plan..gra,w którą gra... Sprawiła,że chcesz ja chronić i cały czas o niej myślisz. W coś ty się wpakowałeś ???
__________________________________________________
Rozdział napisała Goga! ;)x Ja tylko lekko poprawiłam i dodałam kilka zdań od siebie... :)
Ona jest jak maszyna. Raz się zabierze,człowiek się nie obejrzy i bam! Już jest ;D
Dlatego wszystkie brawa należą się właśnie naszej wspaniałej współautorce.<3
Jeśli chodzi o kolejny rozdział to... tak jak zawsze. Czyli spodziewać się możecie go do 4.09 :)x
Dziękujemy za wszystkie komentarze i wyświetlenia.
Buziaki. xoxo

 Hahah nieprawda. Caroo go poprawiła i dzięki niej ma sens. Zawsze skleja wszystko do kupy dlatego możecie to czytać.  Dlatego możecie również jej bić brawa. ;* I się nie kłóć ze mną kocie XD Miło by było gdybyście wyrażali swoje zdanie w komach. 

piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział 5

"-Zapłacisz za to suko!-krzyknął,a ja ścisnęłam mocniej broń,którą trzymałam przy jego głowie.
Trzęsącą się dłonią złapałam za spust i zamknęłam oczy,przed którymi ukazał się obraz,którego nie zapomnę do końca życia...
-Kocham Cię Sky...-szepnęła w moją stronę,a napastnik nacisnął za spust.Już po chwili jej bezwładne już ciało leżało na ziemi,a z moich oczów leciały łzy,które spływały po bladych policzkach.Pociągnęłam nosem i spięłam się gdy poczułam przedmiot przy mojej skroni.
-Teraz twoja kolej.-chlapnął.Zamknęłam usta w wąską kreskę,a do moich uszu dobiegł odgłos policyjnych syren.
-Spierdalamy,już!-wrzasnął oprawca mojej matki i chwile później oboje zniknęli z pomieszczenia......
Otworzyłam oczy i mocno zacisnęłam pewną dłoń na broni.
-Giń w piekle.-warknęłam,a po pomieszczeniu rozbrzmiał huk,a chwile później jego ciało upadło bezwładnie na ziemię...."
Szybko podniosłam się do pozycji siedzącej i starłam dłonią pot z czoła."To tylko sen.."-szepnęłam sama do siebie..Które nawiasem mówiąc nękały mnie od 5 lat.. Westchnęłam głośno i spojrzałam na zegar wiszący w mojej sypialni.Od razu zerwałam się z łóżka i biorąc do ręki ręcznik jaki wisiał obok przetarłam spoconą twarz i pędem pobiegłam do łazienki.
Po orzeźwiającej kąpieli gotowa,skierowałam się na dół.W powietrzu dało się poczuć zapachy wydobywające się z kuchni.Wciągnęłam nosem powietrze i cicho westchnęłam.Przeszłam przez próg kuchni i nie zerkając na nikogo otworzyłam lodówkę.
-Cześć babuniu.-przywitałam się i nalałam sok do szklanki po czym wzięłam jego łyk i odwróciłam się w jej stronę.Cała zawartość mojej buzi natychmiast rozlała się na podłogę,a ja zaczęłam głośno kaszleć.
-Sky,słoneczko...-szepnęła ze śmiechem.-Bo się zakrztusisz.
Gdy udało mi się już zapanować nad kaszlem,odchrząknęłam i spojrzałam w jej stronę.
-Co on tu robi?!-powiedziałam słabym głosem.
Babunia podążyła wzrokiem za moim spojrzeniem i uśmiechnęła się do Lou.-Louis?-spytała,a ja pokiwałam twierdząco głową.-Bardzo uroczy młodzieniec.Nie mówiłaś,że masz takiego wspaniałego
przyjaciela-stwierdziła i uśmiechnęła się do niego.
-Oj jest pani za miła.-odezwał się pierwszy raz odkąd pojawiłam się w pomieszczeniu.Babunia zaśmiała się i poklepała go po kolanie.-Ohh nie przesadzajmy.-odparła.-Zaraz wracam kochanie idę na chwilę do spiżarni,
po parę rzeczy na śniadanie.-skończyła i wstała z wygodnego krzesła.Zdziwiona spojrzałam w jej stronę.
Widząc moje rozkojarzone spojrzenie dodała.-Pan Tomlinson zje z nami.-nie zdążyłam nic jej odpowiedzieć,gdyż po tych słowach zniknęła za wejściem do kuchni.Wściekła odwróciłam się w stronę rozbawionego bruneta.
-Co ty tutaj do cholery robisz?!-warknęłam.Nie mogłam uwierzyć,że tak łatwo przekabacił moją babcie.
-Tak witasz przyjaciela?-spytał i udał urażony ton głosy.-Zabieram cię,Sky.-skończył twardym tonem.
-Niestety już się z kimś umówiłam.-odparłam niezrażona.Louis zaśmiał się pod nosem i wstał z krzesła. Stanął naprzeciwko mnie i ścisnął mocno moje ramiona.-Sky,skarbie..ty nie rozumiesz.-zaczął i wzmocnił uścisk na moich ramionach.-Idziesz ze mną czy ci się to podoba,czy nie.-chlapnął,a jego oczy stały się ciemniejsze niż zwykle.Przełknęłam narastającą gulę w gardle."Czyżby pan Tomlinson lubił mieć władzę?"Prychnęłam sama do siebie."Niestety...Trafił nie pod ten adres...Biedactwo"-pomyślałam i warknęłam w jego stronę.-To ty nie rozumiesz.-rzuciłam.Najwidoczniej nie spodobał się mu mój sprzeciw,
gdyż mocniej się nade mną pochylił,a uścisk jakim nie obdarzył stał się mocniejszy.W tej samej chwili do kuchni weszła babcia. Ze zdziwieniem na twarzy i troską w głosie zapytała
- Sky czy wszystko w porządku ??
-Tak babciu. To są tylko przyjacielskie kłótnie. Prawda Lou?- zapytałam mierząc go wzrokiem.
-Takie tam drobne sprzeczki.- przytaknął.
Babcia patrzyła na nas chwilę a później zaczęła parzyć kawę. Kamień spadł mi z serca. Miałam ochotę uderzyć go w twarz .... albo od razu go zamordować. Pieprzony dupek. Z wielkim trudem powstrzymywałam się od krzyku.
- O czym tak myślisz ? Jeszcze nie skończyliśmy ?- powiedział szeptem Lou.
- Mylisz się. Nie mamy o czym mówić - odparłam a raczej warknęłam na niego.
Muszę się go pozbyć. Tylko jak ?
-Sky kochanie jedz,bo ci wystygnie-powiedziała babcia.
Pokiwałam głową i dalej głowiłam się jak pozbyć się Louisa. Babcia swobodnie rozmawiała z nim co mnie doprowadzało do szału. Czasami mam wrażenie,że Bóg się na mnie uwziął i specjalnie komplikuje mi życie. Ciekawe za co. Co ja takiego zrobiłam ? Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos.Jego głos.Zauważyłam,że jesteśmy sami w kuchni.
- Nie sprzeciwiaj mi się bo i tak pójdziesz ze mną - powiedział ostro.
 Jaki on miły. Naiwny jeśli myśli,że pokrzyżuje mi plany.
- Nie pójdę nigdzie z tobą bo już się umówiłam. I nie rozkazuj mi.
Zobaczyłam,że Lou jest coraz bliżej mnie. Robi się gorąco. Chciałam się oddalić ale on chwycił mnie za rękę.
- Idziesz i koniec ! I ani słowa więcej.
- Czy ty się bawisz w moich rodziców ?- Chwyciłam go palcami za policzka i mocno ścisnęłam
- Nie idę bo nie CHCĘ!- powiedziałam patrząc mu w oczy.
Lou wstał gwałtownie przewracając stołek. Był wściekły.
- To jeszcze nie koniec -wysyczał i szybko wyszedł trzaskając drzwiami.
Przez chwilę stałam sparaliżowana,nie mogąc wykrztusić ani słowa.
Oh jeah sukces !! Teraz mogę już iść. W pośpiechu zjadłam śniadanie i poszłam się przebrać. Pomyśleć,że Lou widział mnie w mojej kochanej piżamce w  krowy. Co za wstyd. Po pół godzinie byłam gotowa, pożegnałam się z babcią i po 10 minutach byłam na miejscu.Kawiarnia w której się umówiłyśmy była przytulna a jej wystrój zostawał w pamięci. W kącie zobaczyłam Elizabeth jak zawsze ubraną na czarno. Czy utrata syna spowodowała,że już zawszę będzie smutna,szara i w żałobie? Czy był dla niej aż tak ważny? Czy już na zawszę będzie cierpieć i nigdy nie pogodzi się z bólem?Było mi jej żal. Widząc jej smutne oczy i obojętną twarz miałam ochotę ją przytulić. Śmieszne ile nas łączy. Obie utraciłyśmy bliskie naszemu sercu osoby i obie się za to mścimy. Podeszłam do niej z uśmiechem na twarzy.
-Witaj Elizabeth.. Jak się masz? - zapytałam
- Cześć Sky. Dobrze,dziękuje- odparła ale obie wiedziałyśmy,że kłamie.- Czemu chciałaś się spotkać ?
Do stolika podszedł kelner. Zamówiłam kawę i kawałek ciasta malinowego.
-Chodzi o Louisa.-od razu przeszłam do rzeczy.-Chciałabym się dowiedzieć czegoś więcej o nim.-wyznałam
Kobieta przypatrywała się mi uważnie po czym,zatopiła swój wzrok w kawie.-Dostałaś już papiery.-odparła
obojętnie,a jej żyły na rękach stały się bardziej widoczne.Właściwie to miała racje.Papiery nadal leżą w mojej szufladzie,a ja do tej pory jeszcze ich całych dokładnie nie przejrzałam.
-Kim on był dla twojego syna?-spytałam łagodnie.Elizabeth spięła się i spojrzała na mnie.
-Dostałaś już odpowiedź na to pytanie.-rzuciła.Zerknęłam na nią podejrzanie,jednak na razie postanowiłam dać jej z tym spokój.
- To może wiesz może,gdzie mieszkają jego rodzice ?
- Sky czy ty się bawisz w pieprzonego detektywa ?! - krzyknęła przez co wszyscy spojrzeli w naszą stronę.
- Nie Elizabeth. Po prostu potrzebuje informacji - rzekłam spokojnie.
- Posłuchaj nie wiem jak to zrobisz ale ten dupek ma zginąć w męczarniach.- odparła z głową.
- Rozumiem ale potrzebuje informacji - powtórzyłam z naciskiem.
- Nie płacę ci za obijanie się Sky. Masz już dokumenty. Weź się do roboty. - powiedziała ze złością i wyszła.
- Ok. Do widzenia - powiedziałam do jej pleców.
Ciekawe czemu się tak zdenerwowała. Co ma do ukrycia. Widocznie nie lubi jak ktoś grzebie w przeszłości. zapłaciłam za rachunek i wyszłam z kawiarni.  Przez całą drogę miałam dziwne wrażenie,że nie jestem sama. Kilka razy oglądałam się za siebie ale wszystko wyglądało normalnie. Och Sky wpadasz w obłęd - powiedziałam do siebie i już o tym nie myślała. To dziwne uczucie wróciło gdy weszłam do swojego pokoju i byłam pewna,że ktoś tu był i przeglądał moje rzeczy.
                                                           
* Oczami Louisa *

Wychodząc rano z domu Sky wiedziałem,że jeszcze tam wrócę i poszperam.Wkradłem się do jej domu o 14.00 i od razu zacząłem przeglądać jej rzeczy.Ciuchy..pełno ciuchów. Ile można ich mieć??Kto zrozumie dziewczyny??Na szafce stały zdjęcia,które przestawiały prawdopodobnie dziewczynę i jej rodzinę. Pogrzebałem trochę w szufladach i pod łóżkiem ale nic ciekawego nie znalazłem. Pół godziny później już mnie tam nie było. Najwyraźniej Sky ma swoją tajemną skrytkę, którą muszę odkryć. Sky,kocie zabawa się zaczęła.-szepnąłem do siebie i zaśmiałem się,przeskakując przez płot jaki otaczał posesję.

...................................................................................................................................................................

I oto jest nowy rozdział. mamy nadzieje,że wam się spodoba. Trochę nam to zajęło ale zaczynamy i myślę,że nie jest aż tak źle. Chętnie posłuchamy waszych opinii więc śmiało :) Następny rozdział już wkrótce. Dziękujemy za cierpliwość. 
Buziaczki ♥



sobota, 17 sierpnia 2013

Informacja

Cześć i czołem! ;D
Ponownie piszę do Was krótką? informację,lecz tym razem będzie zupełnie inna niż poprzednia. Tego to na bank się nie spodziewałyście. ^^
Razem z pewną bardzo fajną osóbką postanowiłyśmy.... A może zacznę od początku?
Pisałam wczoraj z moją twitterową koleżanką :) xx
I pisząc z nią zdałam sobie sprawę,że fajnie byłoby,abyśmy połączyły siły w pisaniu. Dlatego postanowiłam zaprosić ją do współpracy. :) I teraz Was zaskoczę! ZGODZIŁA SIĘ! *.*
Zgodziła się na współpracę z tak nieogarniętą osobą jak ja. xD (Co mnie bardzo cieszy ;D )
Dlatego chciałam Was z nią zapoznać. :)
Będzie drugą autorką tej historii,czyli krótko mówiąc,(pisząc) współautorką. :)x
Mam nadzieję,że przyjmiecie ją cieplutko. ;)x

Jak już Caro wspomniała przyłączam się do niej :P Ostrzegam,że jeśli spaprze robotę możecie mnie  bez obaw bić XD myślę, że to Danger Caroo jest pokręcona chcąc ze mną pisać bo ja niestety jestem wariatką :P To mój pierwszy blog więc musicie mieć trochę cierpliwości ;* A i dziękuje Caro za to ,e mnie przyjęła pod swe boskie skrzydła ♥ Mam ogromną nadzieje,że będziemy zgranym duetem i wam się ta współpraca spodoba  ;D
Pozdrawiam ♥♥♥♥

+ Mamy dla Was pięknego tl przy,którym popłakałam się jak bóbr. Należę do tych ludzi co nie płaczą z byle jakiego powodu,muszę dostać niezłego kopa w serce,żebym uroiła łzy,ale ostatnio.. to się strasznie zmieniło od długiego czasu zaczynam przynależeć do bardzo uczuciowych osób i... właśnie teraz ronię łzy jak fontanna,czytając to:

-----------------------------------------------------

Autorka imagina:
Sexy Animals
@feelalonesorry
Tl:
http://www.twitlonger.com/show/n_1rluplh


Całujemy xoxo



piątek, 16 sierpnia 2013

Rozdział 4

Poprawiłam moją obcisłą sukienkę i pozostawiając moją szklankę na blacie wstałam z krzesła.Louis wraz z kolegami usiedli na okrągłej kanapie i sącząc swoje drinki lustrowali wszystkich zgromadzonych w sali. Dziewczyny zmysłowo trzepotały rzęsami i posyłały uśmiechy brunetowi,który z wyższością im się przypatrywał.Szłam powoli w jego stronę.Na usta włożyłam mały uśmiech.Stanęłam na środku parkietu i zaczepiłam byle jakiego chłopaka.Był dobrze zbudowany i na pewno należał do tych którzy nie narzekają na zainteresowanie płci pięknej.Oplotłam swoje ręce na jego karku i zamrugałam oczami.Chłopak uśmiechnął się i złapał mnie w talii.Przybliżyłam swoją twarz do jego policzka i przygryzłam płatek jego ucha.-Dotykaj mnie.-szepnęłam i ucałowałam jego linie szczęki,niewidocznie zerkając w stronę Louis'a,który z zaciekawieniem się nam przyglądał.Blondyn przeniósł swoje dłonie na moje pośladki i lekko je ścisnął.Z moich ust wydobył się udawany jęk zadowolenia.Z szyi powędrowałam w stronę puszystych warg i złożyłam na nich mały pocałunek.Chłopak uśmiechnął się i pogłębił go,mocniej zaciskając dłonie na moich tyłach.
Uśmiechnęłam się,a swoje dłonie włożyłam do tylnych kieszeni jego spodni.Chłopak wydobył z siebie cichy pomruk,lecz po chwili nie czułam jego ciała przy swoim.Podniosłam głowę i zauważyłam nikogo innego jak samego Louis'a Tomlinsona."Czyli plan się powiódł"-powiedziałam w myślach i czekałam na dalszy rozwój akcji.
-Co ty odpierdalasz?-krzyknął zbulwersowany blondyn.Louis uśmiechnął się z wyższością.
-Zabieram Ci gąskę,frajerze.-odparł i odwrócił się w moją stronę.Chłopak tylko machnął ręką i zginął gdzieś w tłumie.Tomlinson ujął moją dłoń.-Jestem Louis.-przywitał się i posłał mi szeroki uśmiech.Odpowiedziałam tym samym i ścisnęłam jego dużą dłoń,która oplatała moją.-Sky.-odpowiedziałam i zamrugałam oczami.
-Właśnie uratowałem Cię przed prawdopodobnie najgorszym wieczorem twojego życia.-oznajmił,pewny siebie.
-Taak?-zaczęłam zdziwiona.-A może to właśnie teraz zsyłasz mnie na okropny wieczór.?-powiedziałam zaczepnie.Chłopak się uśmiechnął i objął mnie w talii.-Jestem Tomlinson,kochanie.Ja zawsze dostaje to czego chcę.-odparł i przysunął mnie bliżej siebie.Oplotłam swoje ręce na jego szyi.-Widzę,że masz duże mniemanie o sobie.-powiedziałam z przekąsem.Brunet zachichotał i potarł dłonią mój policzek.- Skąd jesteś?-spytał zupełnie znikąd.
-Mieszkam tu w Londynie.-odparłam i spojrzałam mu w oczy,w których dostrzegłam ciemność.
-Również jestem stąd.-odparł.-Może wyjdziemy z tego klubu i poznamy się lepiej?-zaproponował.
Posłałam mu zalotny uśmiech i kiwnęłam twierdząco głową,po czym ruszyliśmy w stronę wyjścia.
Zimny wiatr,który grasował na zewnątrz otulił moje policzki,a moje włosy roztrzepał na różne strony.Louis ścisnął mocno..za mocno moją małą dłoń i ruszył w stronę parku.Szłam tuż obok niego,wpatrując się w ciemność przed nami.W końcu zatrzymał się,a moim oczom ukazał się stary pomost.Zdziwiona zmarszczyłam brwi i spojrzałam w jego stronę.-Myślisz,że taki chłopak jak ja,nie lubi takich miejsc?-spytał i potarł dłonią mój policzek.Pokiwałam przecząco głową i ruszyłam na pomost.Usiedliśmy na samym jego końcu i wpatrywaliśmy się w księżyc,który dziś był w pełni.-Twój akcent..-zaczął,nie obdarzając mnie wzrokiem.-Nie brzmisz jak...-nie skończył,ponieważ mu przerwałam.-Tak..to prawda.-odparłam.-Mój tata pochodził z Kanady.-skończyłam i patrzyłam na taflę wody,która lekko falowała przez wiatr.
-Pochodził?-spytał i obdarzył mnie spojrzeniem.Głośno przełknęłam ślinę i zaczerpnęłam powietrza.-tak..
mój tata...on...-zacięłam się.Czy powinnam powiedzieć mu prawdę?Nie! Na pewno nie.-powiedziałam sama do siebie.-on..zostawił mnie i mamę jak byłam mała.-odparłam zamyślona.-Nie wiem co teraz się z nim dzieje.-dokończyłam i spojrzałam na księżyc.-Rozumiem.-usłyszałam cichy szept,a po chwili jego silne ramię przyciągnęło mnie do jego torsu.-Czas wracać.-zażądał i pomógł mi wstać.
-Nie musisz mnie odprowadzać,wrócę sama.-odparłam pewna siebie i już miałam odejść kiedy ponownie tego wieczoru,poczułam jego silną dłoń na ramieniu.
-Nie pytałem Cię,czy mogę.-warknął i splótł nasze dłonie.-Dokąd idziemy?-spytał i zerknął na mnie.
-Academy Street 6a.-odpowiedziałam i ścisnęłam oczy z bólu jaki zadawał mi jego uścisk.Na twarzy Tomlisona pojawił się uśmieszek i ruszyliśmy w ciszy w stronę mojego domu.
Przez całą drogę jaką spędziliśmy w swoim towarzystwie zastanawiałam się czemu się na to zgodziłam.Louis wydawał się przerażający i bardzo sprytny,więc moje zadanie właśnie w tej chwili się komplikuję.Nie zawracając sobie dalej tym głowy zauważyłam,że stanęliśmy przed furtką do mojego mieszkania.-Ładny dom panno Jones.-skomplementował posiadłość i schował niesforny kosmyk moich włosów za ucho.
-Skąd wiesz jak się nazywam?-spytałam zdziwiona i podejrzanie na niego spojrzałam.W jego oczach dostrzegłam ciemność i tajemniczość,czyli...nic nowego.
-Wiem więcej niż sobie wyobrażasz..Sky.-szepnął do mojego ucha,a moje ciało odwiedził dreszcz.Kiedy otworzyłam oczy Louisa już nie było.Obejrzałam się dokoła,lecz nigdzie go nie dostrzegłam.Spięta wyjęłam klucze z mojej torebki i szybko weszłam do domu.Z racji tego,że było już późno po cichu wdrapałam się po schodach na górę i zamknęłam drzwi od mojej sypialni.Zdjęłam wysokie szpilki,które szczerze powiedziawszy trochę mnie uwierały i opadłam na łóżko.-W co ja się wpakowałam...-mruknęłam do poduszki i głośno westchnęłam.
______________________________________________________________________________
 (Louis)
-Wiem więcej niż sobie wyobrażasz..Sky.-szepnąłem jej do ucha,a jej ciało ogarnął dreszcz.Uśmiechnąłem się pod nosem i pozostawiając ją odszedłem,chowając dłonie do kieszeni moich czarnych rurek.
Przemierzałem ciemne ulice Londynu,a wiatr mierzwił moje włosy.Skręciłem w boczną alejkę i widząc znajome drewniane drzwi otworzyłem je z kopa.W pomieszczeniu zastałem jak zwykle bałagan.Rozejrzałem się i wszedłem przez wejście zasłonięte starą,czarną zasłoną.Moim oczom ukazał się sporej wielkości gabinet,a za ciemnym brązowym biurkiem jak zwykle zasiadał on.Spojrzał na mnie i wyjął cygaro z ust.
-Mam nadzieję,że misja się powiodła?-spytał,nie bawiąc się w tak zbędne szczegóły jak powitanie.Na moje usta wkradł się szyderczy uśmiech i stanąłem obok mebla.
-Mam ją w garści.-oznajmiłem i wypiąłem dumnie pierś.Daniel zaśmiał się,wypuszczając z ust dym.
-Pamiętaj,że ta suka jest sprytniejsza niż ci się wydaje.-odparł poważnym tonem i zaciągnął się.
-Nie martw się.Wiem co robię.-warknąłem i wyszedłem bez słowa.Moje ciało otulił zimny wiatr,który wywołał na nim gęsią skórkę.Wyjąłem z tylnej kieszeni telefon i wpatrzony w jego ekran,ruszyłem do mojego mieszkania...

_______________________________________________________________________________
(Sky)
W pomieszczeniu rozbrzmiał dobrze mi znany sygnał.Zmęczona wymacałam telefon,który znajdował się już na szafce nocnej i otworzyłam wiadomość.
"Dobranoc piękna. L xx"
Zdziwiona przeczytałam na głos podpis wiadomości i już po chwili wiedziałam do kogo należy.Nie tracąc czasu odpisałam.:
"Louis? Skąd masz mój numer?"
Wysłałam i nie czekając długo na odpowiedź,przeczytałam.:
"Wiem więcej niż sobie wyobrażasz. "
Zmarszczyłam brwi i przypomniałam sobie jego słowa,które wypowiedział pod domem.Może i to nie była moja pierwsza akcja,w której miałam załatwić członka jakiegoś gangu,ale Louis..On wydawał się inny... Wiedział dużo..Za dużo...
_________________________________________
Wiem. Rozdział miał być  dwa dni temu.Przepraszam,ale ciężko mi było go napisać..Sama nie wiem czemu,może brak weny? Nie wyszedł on tak jak chciałam i planowałam,ale.. może komuś się spodoba. :)
Co do następnego.. powinien być 23.08,ale gdyby coś miało się zmienić to napiszę wam w aktualnościach. ;)
Dziękuję za kom. pod poprzednim rozdziałem. ;D
Mam do Was pytanie.. Czy chcecie,aby wiadomości pojawiały się w formie zdjęć? Oraz czy rozdziały mają być pisane wyłącznie z perspektywy Sky,czy również i innych bohaterów? :)
A może macie jakieś pomysły co do następnych rozd? Jakieś sugestie? Jeśli tak to piszcie w kom. a z każdą się zapoznam. ;)x
Jak widzicie ponownie.. pojawiły się nowe zakładki tj.: <kontakt><ulubione - Nie o 1D>,zapraszam do zapoznania się z nimi. ;)x
/Jeśli chcecie być inf. o rozd. do piszcie mi swoje nazwy tt,a dodam was na listę ;)/
Całuję xoxo

piątek, 9 sierpnia 2013

Informacja

Wiem,że ten komunikat powinien pojawić się na początku,ale jak już zdążyliście zauważyć ja..Ja robię wszystko na opak... :)x
Otóż:
OPOWIADANIE PISANE JEST WYŁĄCZNIE W CELACH ROZRYWKOWYCH. ZAWIERA SCENY NIE PRZEZNACZONE DLA NIEKTÓRYCH OSÓB. ;)
ZAWIERA WULGARYZMY.GŁÓWNA POSTAĆ W TEJ HISTORII NIE MA ŻADNEGO ODZWIERCIEDLENIA W RZECZYWISTEJ POSTACI  LOUIS'A TOMLINSON'A, OPRÓCZ WYGLĄDU. HISTORIA NIE JEST PISANA NA ŻADNYCH FAKTACH.
Nie wiem co powinno znaleźć się jeszcze w takim komunikacie..Dlatego jeśli czegoś nie napisałam to sami możecie sobie dopowiedzieć,bądź mnie powiadomić o tym. :)
No... To chyba wszystko.
Dziękuję za uwagę. ;)xx
Całuję xoxo

środa, 7 sierpnia 2013

Rozdział 3

-Dziękuję wujku.-powiedziałam,przejmując sprzęt,który mi dał.Na jego usta wdarł się uśmiech i poklepał mnie po ramieniu.-Chowaj je dokładnie.On nie może ich zobaczyć.-oznajmił i potarł kciukiem moje skronie.
-Spokojnie.Jestem w końcu specjalistką.-chytry uśmiech objawił się na mojej twarzy.Wujaszek głośno się zaśmiał i skierował w stronę gabinetu,zostawiając mnie samą.Schowałam wszystkie drobiazgi jakie dostałam do mojej dużej torby i zadowolona wkroczyłam do ciemnego korytarzu.Przechodząc przez niego zaszłam do jednego z pokoi."Numer 345..."-szepnęłam i popchnęłam ciężkie drzwi.Weszłam do pomieszczenia,w którym zastałam Amber.Kim była Amber?-Prosta dziewczyna,która specjalizowała się w zupełnie innej branży niż pozostali,tutaj.Otóż była makijażystką i stylistką.To ona pomagała zazwyczaj mi wcielić się w taką postać,abym nie wzbudzała podejrzeń moich ofiar.
-Bella!-przywitałam się i padłam w jej ramiona.Dziewczyna się głośno zaśmiała.
-Witaj Sky.-odparła z uśmiechem.-Co dzisiaj?-spytała i poklepała krzesło,dając mi znak,abym na nim zasiadła.
-Zrób ze mnie gorącą sukę.-uśmiechnęłam się do mojego odbicia w lustrze.Amber zachichotała i złapała za lokówkę.
-No to rozpuścimy z koka.-powiedziała i wyswobodziła moje niesforne włosy z gumki.-Podkręcimy,bardziej niż kręcą się zwykle.- tutaj wskazała na urządzenie jakie trzymała w ręku i zabrała się do roboty.
-Kogo tym razem szukasz?-spytała i uważnie wpatrywała się w wykonywaną przez siebie prace.
-Louis'a Tomlinson'a.-odparłam i uśmiechnęłam się podejrzliwie.Amber przerwała robotę i wstrzymała oddech.
-Tego Tomlinson'a?!-krzyknęła i wytrzeszczyła oczy.Mój uśmiech się powiększył i zerknęłam na jej odbicie w lustrze.
-Tak,ale to nie będzie łatwa akcja..-wyznałam,a ona kontynuowała zajęcie.-muszę sprawić,aby oddał mi swoje serce,a gdy będzie odpowiedni moment zabić go..Jednak musi umierać w męczarniach.-skończyłam i głośno westchnęłam.Bella wzięła w dłonie lakier do włosów i spryskała nim moje kosmyki.
-Tomlinson należy do jednego z największego gangu w Londynie...Musisz być bardzo ostrożna.-oznajmiła i z troską wpatrywała się we mnie.
-Nie martw się.Zawsze jestem.-pocieszyłam ją,a na jej ustach zawitał uśmiech.
-No dobrze...-zaczęła.-...gotowe.I jak?-spytała czujnie mnie obserwując.
-Wspaniale.-odparłam,a ona ze szczęścia zaklaskała w dłonie.
-Teraz zrobimy ostry makijaż,powalisz go na kolana,kochanie.-rzuciła i złapała za swoją walizkę z kosmetykami.-Gdzie idziesz go szukać?-spytała nakładając na moją twarz dużą ilość pudru.
-O 8.00 p.m. ma być w klubie Capitol.-odpowiedziałam przymykając oczy.
-Czyli zaraz wybierzemy sukienkę.-powiedziała sama do siebie i w uwagą przypatrywała się w swoje poczynania..
***
-Wspaniale.-wyznałam i obróciłam się wokół własnej osi,przeglądając w lustrze.Amber wesoło podskoczyła i zapięła swoją walizkę.Do pomieszczenia bez pukania wszedł Max.
-Widzę,że jesteś już gotowa.-powiedział na wstępie i zlustrował mnie wzrokiem.-Świetna robota Bella.-pochwalił dziewczynę,która grzecznie mu podziękowała.-Zamówiłem Ci taksówkę,Sky.-oznajmił.
-Już idę.-odparłam w jego stronę i zabrałam moją kopertówkę,która leżała na skórzanej kanapie.-Do zobaczenia.-rzuciłam i przelotnie uścisnęłam koleżankę,po czym razem z wujaszkiem wyszłam z pokoju.
Ponownie tego dnia przeszłam przez ciemny korytarz,aż dotarłam do czarnego auta,które już na mnie czekało.
-Uważaj na siebie.-usłyszałam za plecami.Odwróciłam się w stronę Harris'a.
-Oczywiście.-powiedziałam i posłałam mu szeroki uśmiech.Zamknął za mną drzwi,a w moją stronę odwrócił się starszy mężczyzna,który prowadził samochód.
-Dokąd sobie pani życzy?-spytał mile.
-Klub Capitol...-odparłam,a swój wzrok skierowałam na szybę...
***
Wszędzie tylko pary,spoceni imprezowicze,którzy ocierali się nawzajem o swoje ciała.Z małym trudem dotarłam wreszcie do baru.Zasiadłam na krześle i wypatrywałam swojego celu.Było już po 8.00,a ja nadal nie mogłam go nigdzie znaleźć.
-Co podać?-męski głos wyrwał mnie z moich poszukiwań.Odwróciłam się w jego stronę i zarzuciłam włosami.
-A co polecasz?-spytałam zmysłowym głosem,a chłopak się uśmiechnął.
-Dla ciebie?-zaczął i oparł się o blat.-Coś wyjątkowego.-skończył i poruszył brwiami.Po chwili oderwał się od deski i zaczął przygotowywać drinka,co chwilę zerkając z moją stronę."Tomlinson to będzie pestka"-usłyszałam pewny siebie głos w mojej głowie.Od razu na mojej twarzy pojawił się ten chytry uśmiech.
-Proszę,piękna.-powiedział i postawił przede mną  kolorowy napój.Spojrzałam na niego.Puścił do mnie oczko i odszedł do innych spragnionych.Złapałam za szklankę i odwróciłam się razem z nią na krzesełku w stronę wejścia.Posmakowałam mojego trunku."Mmmm..."-z ust wydobył się odgłos zadowolenia.Sączyłam drinka dużymi łykami. W pewnej chwili do klubu wszedł...on.Obok niego szło dwóch innych chłopaków,
którzy z uśmiechem zadowolenia patrzyli na zaciekawionych ich osobą ludzi.
-Misję czas zacząć..,Tomlinson.-szepnęłam i ostatni raz posmakowałam napoju..
_______________________________
Cześć! ;D
Tak jak obiecałam rozdział pojawił się w ciągu tego tygodnia. ;)x
Mam nadzieję,że jest w miarę znośny.Wiem,że nie jest długi,ale będę się starać,aby wychodziły dłuższe. Choć ja sama wolę kiedy nie są one długie i monotonne..
Co do następnego rozdziału...Pojawi się on w ciągu tygodnia od dodania tego. Jeśli chcecie być informowani to w tej zakładce piszcie swoje nicki z twitter'a.
Pojawiła się nowa zakładka,gdzie jest aktualny spis bohaterów. <klik>
Pragnę podziękować za 3 wspaniałe komentarze pod poprzednim postem.Jesteście cudowne! Oraz za 301 wyświetleń.! xx
Za chwilkę pojawi się nowy "gadżet",w którym będę pisała aktualne informacje co do rozdziałów itp. Dlatego gorąco zapraszam do zapoznania się z nim. ;)x
W razie jakichkolwiek pytań to zapraszam na mojego twitter'a <klik>
Całuję xoxo



piątek, 2 sierpnia 2013

Rozdział 2

Gdy wróciłam do domu,było około godziny 18.00.Przechodząc obok kuchni poczułam zapach czekolady i z uśmiechem wparowałam do pomieszczenia.-Cześć babciu.-powitałam ją i położyłam torbę na jednym z krzeseł przy stole.Kobieta odwróciła się w moją stronę i postawiła blachę z muffinami.-Możesz mi pomóc je udekorować,jak masz ochotę.-zaproponowała i mrugnęła w moim kierunku.
Pomimo zmęczenia,złapałam za wszystkie potrzebne rzeczy i zajęłam się dekoracją wypieków tej cudownej kobiety.Może teraz sobie pomyślicie,że "Morderczyni,nie cieszy się z życia,ona może ich pozabijać."-Ale to nie prawda.Jestem szczęśliwa z tego jak potoczyły się moje drogi.I nigdy nie dopuszczę do tego,aby ktoś skrzywdził ich tak samo jak "skrzywdził" moją matkę.NIGDY.
Po 20 minutach "ciężkiej" pracy odstawiłam wszystkie posypki,pędzelki i inne rzeczy na ich miejsca. Przeniosłam ciastka na talerzyk i postawiłam je na stole w kuchni.Wymieniłam jeszcze parę zdań z babunią i zabierając swoją torbę ruszyłam do swojej sypialni.Kiedy dotarłam na miejsce usiadłam po turecku na łóżku i wyjmując z torby teczkę z dokumentami o brunecie zepchnęłam ją na podłogę.Ponownie tego dnia otworzyłam ją i wzięłam do ręki zdjęcie mojego przyszłego celu.Przyjrzałam się mu uważnie i z satysfakcją uśmiechnęłam pod nosem,po czym odłożyłam je na bok,by móc zatonąć w nowej lekturze....
Z tego co jak na razie przeczytałam dowiedziałam się,że Louis ma 21 lat,czyli jest rok starszy ode mnie...Lubi gorące dziewczyny,tatuaże i należy do jednego z największych gangów w Londynie.Od 3 lat nie ma kontaktu ze swoją rodziną,a wszystkie dziewczyny jakie ma to jednorazowe przygody."Ciekawy życiorys"-pomyślałam i zamknęłam zeszyt.Poszłam w kierunku mojej szafy i otworzyłam jej drzwi.Wyjęłam z dołu pudło z jakimiś drobiazgami i uklęknęłam przed małymi drzwiczkami.Pewnie teraz myślicie,że za nimi czai się inny świat niczym Narnia,ale muszę Was niestety zmartwić...Otworzyłam wejście i zabierając dokumenty o Tomlinson'ie weszłam na czworaka do środka.Przeszłam przez krótki korytarz,docierając do następnych drzwi.Wsadziłam kluczyk,który zawsze wisiał na mojej szyi jako wisiorek i przekręciłam go w zamku.Wparowałam do pomieszczenia prostując się.Położyłam teczkę na biurku,a jego zdjęcie przyczepiłam pinezką na tablicy,która znajdowała się nad meblem.Ponownie spojrzałam na przedstawiającego fotografię chłopaka.Swój wzrok,po chwili skierowałam na dokumentach,które wsadziłam do szuflady.
Pokój,a raczej mały gabinecik,który sobie tam urządziłam nie był wielki.Jednak na tyle duży aby pomieścić sofę,komodę i biurko.Podłogę dekorował prostokątny,puchowy dywan w odcieniu kawy z mlekiem,a ściany biała farba.Jednak nikt oprócz mnie i...mamy nie wiedział o nim.Nawet dziadkowie,mieszkając tutaj już 5 lat nie mają o tym pojęcia.Nigdy nie pokazywałam go nikomu.Kiedyś służył mi do zabaw,bądź chowaniu się przed złem świata...Teraz jest to moje miejsce,w którym trzymam wszystkie dokumenty o moich nowych celach.Przychodzę tutaj,aby zapoznać,bądź dowiedzieć się o nich tego co znajduje się w informacjach od wuja.Trzymam tu również niektóre bronie,jednak zawsze po wykonaniu zadania oddaje je z powrotem do "firmy",aby nikt ich nie widział.Teraz niestety nie mam ich przy sobie,gdyż dopiero jutro spotkam się z Max'em po odbiór sprzętu..
Chwile jeszcze rozglądałam się po pokoju,lecz nie widząc w tym dalszego sensu skierowałam się do wyjścia.
Ponownie przecisnęłam się przez mały "tunel" i zamknęłam wejście,zastawiając jej sporym pudłem.
Zatrzasnęłam drzwiczki od szafy i zabierając dużą męską koszulę i bokserki pobiegłam do łazienki w celu wykąpania się...
***
Gorące krople otulały moje nagie ciało,co wywołało uśmiech zadowolenia na mojej twarzy.Z przymkniętymi oczami stałam,a na moje ciało spadał strumień gorącej wody z prysznica.Do ręki chwyciłam ulubiony żel o zapachu kokosu i wtarłam go w skórę.Po czym dokładnie spłukałam i złapałam za szampon,aby po chwili wmasować go w skórę głowy i dokładnie spłukać.Gdy otworzyłam drzwi kabiny wydobyła się z niej charakterystyczna para.Stanęłam na dywanik łazienkowy i otuliłam się szczelnie ręcznikiem.Posłużyłam się szczotką,aby rozczesać skołtunione,mokre włosy.Po chwili zdjęłam puch,który chronił mnie przed zimnem i ubrałam się w moją piżamę.Wyszłam z łazienki i skierowałam się do swojego pokoju, po czym zapalając lampkę nocną ułożyłam się wygodnie na łóżku.Zgasiłam źródło światła i schowałam ręce za głowę,patrząc się na sufit jaki otulała ciemność.Pogrążyłam się w myślach,które kierowały się w stronę mojego jutrzejszego dnia.Po chwili spojrzałam na elektryczny zegarek na szafce,który wskazywał godzinę 22.30,z racji tego,że jutro muszę wcześnie wstać i być w pełnej formie obróciłam się na drógi bok i zamknęłam oczy,aby powitać krainę snów....
_________________
Mamy rozdział 2!
Wiem,że nic w nim ciekawego ale tak niestety musi być,abym mogła wprowadzić Was w jakąś ciekawą akcję. ;)x
Jak widzicie dorobiłam się szablonu! <3 Jest na prawdę piękny i jeszcze raz dziękuję dziewczyną z http://hearts-skips-a-beat.blogspot.com/ , za wykonanie go. xx
Jeśli chodzi o rozdział 3 to... pojawi się on w ciągu tygodnia od dodania tego. :)x
Jak zdążyliście zauważyć,bądź jeszcze nie... Pojawiły się nowe zakładki na blogu. Jedna,czyli SPAM. Możecie dodawać tam komentarze z linkami do swoich blogów oraz jeśli macie to krótkie opisy o nich. :)x
Druga to jest Polecane. Znajdują się tam niektóre blogi,które ja osobiście czytam i chciałabym,abyście i wy mogli przeczytać te cudowne historię. :)
Oraz trzecia-2 Blog. Zakładka przeniesie Was na adres z blogiem z opowiadaniem.Prowadzę go razem z cudowną @Light_Side_69 <3
Mała reklama:
Są tu jacyś Potterheads? Jeśli tak to gorąco zapraszam na bloga  http://never-stop-love-me.blogspot.com/ z opowiadaniem o Harry'm P.! <3
Tutaj łapicie mały opis opowiadania:
"Co by było gdyby... Lily Evans nie przyjęła zalotów Jamesa Pottera. Jej życiową miłością od zawsze był Severus Snape. On musi ją zostawić by spełnić się w służbie Voldemortowi, a Lily żyje całkowicie sama. Czy będą jeszcze razem? Czy Lily zrozumie, że Severus był złym wyborem?"
Chcecie być informowani o nowych rozdziałach?! To piszcie swoje nicki z tt tutaj pod rozdziałem,albo w zakładce informowani ;)x
Wiem,że to powinno być na początku,ale taka już jestem.. Robię wszystko inaczej niż powinno być.
Bardzo dziękuję za ostatnie komentarze,które pojawiły się pod prologiem i rozdziałem 1. Nie wiecie nawet jak moje serducho się cieszy kiedy jakiś widzę.Również to między innymi dzięki nim dodaję tak szybko rozdział 2 :)x
Podziwiam Was,że dotarliście do końca tej megaaa długiej notki. ILY xx
W razie jakichkolwiek pytań zapraszam na mojego tt : @ColdCoffee_69
Całuję xoxo

czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział 1

-Idę na zajęcia,babciu!Wrócę późno!-krzyknęłam schodząc szybko ze schodów.Na prawdę nie szłam na żadne zajęcia tylko na spotkanie z tą kobietą i Max'em,gdyż po jej telefonie zadzwonił do mnie i podał dokładnie gdzie i kiedy mam się zjawić.Wyszło na to,że zabiorą mnie z przystanku,czarnym samochodem z przyciemnionymi szybami.Nie drążąc dalej tematu,postanowiłam nie pytać się,czemu spotykamy się w aucie.W tej samej chwili z kuchni wyjrzała babunia.
-Dobrze,skarbie.-powiedziała z uśmiechem mieszając coś w misce.Choć jak dobrze ją znam pewnie była to masa na babeczki czekoladowe,które tak nawiasem mówiąc uwielbiałam.Gdy wyszłam już z domu poczułam zimny wiatr,otulający moją twarz.Pewnym krokiem szłam w kierunku przystanku.Po 10 minutach drogi dotarłam na miejsce.W tym samym czasie zobaczyłam powoli podjeżdżający czarny samochód.Gdy zatrzymał się przede mną,szybko otworzyłam drzwi i wsiadłam do środka.Na przeciw mnie siedział mój "wuj",a zaraz obok niego,wyglądająca na około 40 lat kobieta.Była ubrana w czarną,obcisłą sukienkę,na głowie miała czarny kapelusz,a jej oczy przykrywały okulary przeciwsłoneczne.
-Dzień dobry,cześć Max.-przywitałam się.
-Witaj Sky.-odpowiedział,a kobieta skinęła głową w moją stronę.-Jak już wiesz mamy dla ciebie kolejne zlecenie..-zaczął,jednak przerwała mu ona.
-Pozwól,że wprowadzę ją dokładnie w sytuacje.-zaproponowała,a wujek pokazał jej,aby mówiła.-Otóż to nie będzie kolejna zwykła wyprawa,która dotyczyć będzie strzału w głowę i po robocie.Chcę,aby najpierw znalazła z nim wspólny język,rozkochała go w sobie...a na końcu złamała serce.Musi umierać w bólu..-skończyła i z uśmiechem wpatrywała się we mnie.Przez chwile zapanowała cisza,która przerwałam.
-Mam rozumieć,że ile to ma trwać.?-spytałam.
-A ile czasu zajmie Ci wykonanie tego?-wuj odparł pytaniem na pytanie.Zamyśliłam się.
-Ma pani jakieś informacje,zdjęcie?-dopytywałam.
Kobieta nie odpowiadając zajrzała do swojej czarnej torby i wyjęła z niej sporych rozmiarów teczkę,która po chwili znalazła się w moich dłoniach.Bez wahania otworzyłam ją i pierwsze co zauważyłam to średniej wielkości zdjęcie chłopaka.Miał on jasne brązowe włosy.Był umięśniony,a jego ręce pokrywało kilka,bądź kilkanaście tatuaży.Miał ładny uśmiech i duże oczy.Odłożyłam fotografie na bok i spojrzałam na pierwszą stronę kartek,które złączone były zszywkami.
-A więc Louis Tomlinson...-szepnęłam sama do siebie i uśmiechnęłam się.Moje "przeszukiwania" przerwało mi chrząknięcie i głos kobiety.
-Czyli mogę na ciebie liczyć?-spytała z nadzieją.Pokiwałam twierdząco głową i ponownie zatopiłam swój wzrok w dokumentach.
-Tylko,że najpierw muszę dowiedzieć się,czemu chce pani jego śmierci..-powiedziałam i zerknęłam na nią przeszywającym wzrokiem.-I dlaczego właściwie wybrała pani mnie..
-To proste..-zaczęła i prychnęła.-Zabił on kogoś bardzo mi bliskiego..-wzięła głęboki oddech.-Mojego syna..-końcówkę wyszeptała,a z jej oczu wypłynęły łzy.Max podarował jej chusteczkę higieniczną i przygarnął do siebie.Kiedy już się trochę uspokoiła,odsunęła się od niego i kontynuowała.-Byli razem w tym swoim gangu...Jednak ja nie wiedziałam nic o tym..Z tego co dowiedziałam się od tych gówniarzy nieźle się pokłócili...wyciągnęli bronie i... ten skurwysyn go zastrzelił..-powiedziała z nienawiścią w głosie.-Proszę daj mu to na co zasłużył..-błagała.
-Ale dlaczego akurat ma się we mnie zakochać.?-spytała nie mogąc sobie ułożyć tego logicznie w całość.
-Chcę,żeby poczuł jak to jest stracić miłość..lecz on przez swoją miłość zginie..straci życie tak jak mój syn...-wyznała.-A ty się nadajesz idealnie.Nie dość,że jesteś bardzo dobra w tym co robisz to piękna i utalentowana.-dodała.Przez chwile analizowałam jej słowa i wyciągnęłam do niej dłoń.-dobrze..Zrobię to.
-Dziękuję.-szepnęła i przytuliła mnie.-Jestem Elisabeth.-przedstawiła się.
-Sky.-zaczęłam.-Sky Jones...
________________
Hej! ;D Rozdziały miały pojawiać się co tydzień,ale pomyślałam,że miło by było jeśli zapoznam Was z nim wcześniej,gdyż to dopiero początek. :)x
I jak wrażenia po przeczytaniu? Podoba się.? :) Wiem,że rozdział,krótki,ale właśnie tak mniej więcej będą one wyglądać. :)xx
JUŻ NIE SZUKAM OSÓB,KTÓRE ROBIĄ SZABLONY,GDYŻ ZNALAZŁAM JUŻ TAKĄ. :)Jeśli chodzi o kolejny rozdział to pojawi się on za tydzień. :)
W razie jakichkolwiek pytań to zapraszam na mojego tt: @ColdCoffee_69
Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach to w komentarzu zostawcie swoje niki tt,a na pewno traficie na listę. :)x
Całuję xoxo